Wywiad z Elżbietą Nikolow- Todorow córką Pani Marii urodzonej w 1926 roku, która spisała wspomnienia matki Marii
Jak ci się
żyło przed wojną?
Bardzo miło
wspominam ten okres. Wraz z moją rodziną siostrami Irminą, Reginą
i braćmi Hilarym, Jankiem , Ferdynand mieszkaliśmy w Bobrownikach,
tuż przy lesie. Domek był skromny ale bardzo ciepły, Pracowałam
wtedy przy produkcji broni w Dęblinie. Chociaż nie była to moja
wymarzona praca, i bardzo ciężka jak dla kobiety.
Kiedy
założyłaś własną rodzinę?
Za mąż
wyszłam za Bonifacego w czasie wojny 1944r. Po roku urodziła się
moja pierwsza córka Wiesia. W kolejnych lata było nas już ośmioro.
Potem na świat przyszedł Zygmunt, który po dwóch tygodniach zmarł
na zapalenie płuc, kolejna była Janina, Elżbieta, Stanisław,
Zbigniew, Bogdan.
Czy
pamiętasz dzień przed wybuchem wojny?
Pamiętam go
jak by to było wczoraj, utkwiło mi w pamięci, ponieważ tego dnia
zwalniałam się z pracy, już wtedy wiedziałam że nadchodzą złe
czasy, bałam się bombardowania tamtej strefy. Wszyscy zapewniali
mnie, że do tego nie dojdzie. Mój Komendant oświadczył, „żaden
guzik z munduru" wam nie odpadnie. Następnego dnia nie poszłam
do pracy. Wojska niemieckie zbombardowały lotnisko, przeżyli
nieliczni. Miałam ogromne szczęście.
B.E: Mieszkałam w
Bobrownikach koło Ryk. Było ich bardzo dużo, w moim domu
stacjonowali Niemcy. Codziennie byliśmy sprawdzani, chociaż nigdy
nie podniesiono na nas ręki. Jeden z Niemców nie pamiętam jego
imienia, zakochał się we mnie, uratował życie moim bliskim. Mój
ojciec, brat, mąż pewnej nocy poprzecinali kable stacjonującym
Niemcom, Ci straciwszy łączność obwiniali moich
bliskich. Kiedy wszyscy z mojej rodziny czekaliśmy po domem na
rozstrzelanie, zakochany Niemiec powiedział swoim że całą noc
grał z nami w karty i to nie możliwe żebyśmy to zrobili. Dzięki
tej deklaracji przeżyliśmy.
Jak wspominasz czasy II wojny
światowej?
Nie chciałabym
jeszcze raz przeżyć takiej ogromniej tragedii. Strach nawet
pomyśleć... Bardzo baliśmy się, że Niemcy czy później Rosjanie
zniszczą nasz dom albo - co gorsza - nas rozstrzelają .
Pamiętam go
jak za mgłą, tak bardzo chciałam go wyprzeć z pamięci. Janek tak
miał na imię mój kuzyn został rozdarty na płocie przez Niemców.
Podejrzewali go że zniszczył im łączność i za karę rozdarli go
na płocie. Nigdy nie zapomnę zmasakrowanych zwłok mojego brata.
Niemcy przez dłuższy czas nie pozwolili go stamtąd zdjąć, żeby
było to przestrogą dla innych.
Było bardzo
ciężko, chociaż mieliśmy kopce kartofli i z tego można było
wykarmić całą rodzinę. Oczywiście miałam też malutki ogródek,
który pielęgnowałam, rosła tam marchew, cebula, pomidory. Bardzo
często Niemcy przychodzili i prosili mnie o warzywa na śniadanie.
Niechętnie im je wydawałam, chociaż miałam pewność że nic nam
nie zrobią.
Jedyną
wskazówką jest to, aby nie doprowadzić do takiego stanu, żeby w
Polsce wybuchła następna wojna . Gdy patrzę, co się dzieje teraz
na świecie, np. w Libii, to płakać mi się chce - przypominają mi
się właśnie czasy wojny... Wydaje mi się jednak, że ktoś, kto
wojny nie przeżył, nie zrozumie, co to za tragedia.
Bardzo dziękuję,
że mi to wszystko opowiedziałaś. Naprawdę jestem pod wrażeniem,
że ty to wszystko przeżyłaś...
Nawet nie
wiesz, jak się cieszę, że kogoś to jeszcze interesuje.
Wywiad rzeprowadzony przez Julię Szwargolińską